W Urlach, 30.08.1921 r. urodził się Andrzej Kmicic-Skrzyński, żołnierz AK, syn Ludwika i Stefanii z d. Wąsowicz. Zginął podczas Powstania Warszawskiego dn. 7.08.1944 r. na Żoliborzu. Pochowany jest na Cmentarzu Ewangelicko-Reformowanym. Jest to ciekawostka ze względu na wspomnianego ojca Andrzeja, Ludwika Kmicica-Skrzyńskiego, który był członkiem słynnego patrolu Beliny-Prażmowskiego, zalążka polskiego wojska II Rzeczypospolitej. W czerwcu 1919 roku Kmicic-Skrzyński został majorem. Uczestniczył w zdobyciu Wilna i wyprawie kijowskiej. W trakcie wojny polsko – bolszewickiej dowodził 16. Pułkiem Ułanów Wielkopolskich, z którym bił się w bitwie warszawskiej (być może wtedy poznał Urle), na Suwalszczyźnie, w operacji nad Niemnem i ofensywie na Krzywicze. Po wojnie 1920 roku doceniono jego nieprzeciętne umiejętności i doświadczenie wojskowe zebrane na frontach I wojny światowej i w trakcie walk o granice odradzającej się Polski. W marcu 1921 roku skierowano go na kursy wojskowe do słynnej Szkoły Kawalerii w Grudziądzu. Zapewne na ten czas wysłał swoją żonę do Urli. Widocznie darzył nasze okolice sympatią, bo w Kampanii Wrześniowej już jako generał brygady, dowódca Podlaskiej Brygady Kawalerii usiłował stworzyć linię obronną opartą na Bugu i Liwcu.

         Warto by w tym miejscu wyjaśnić skąd wzięły się dwuczłonowe nazwiska niektórych oficerów II Rzeczypospolitej. Otóż Sejm RP 11 maja 1920 roku uhonorował żołnierzy Legionów i zezwolił im na dopisanie pseudonimu do nazwiska. Nazwiska te były dziedziczne. Wtedy to urodzonemu w Jadowie gen. Gustawowi Dreszerowi został dopisany „Orlicz” (jakiś czas zresztą te pseudonimy w nazwisku były opatrzone w cudzysłów). I tak pojawił się Boruta-Spiechowicz, Śmigły-Rydz, Krok-Paszkowski i wielu innych. Ponieważ jednak prawo nie działa wstecz, syn tego ostatniego urodzony przed 1920 rokiem nosił inne nazwisko niż ten urodzony później.

         I jeszcze inna ciekawostka. Jak wspomniałem wyżej, Ludwik Kmicic-Skrzyński był członkiem tzw. siódemki Beliny-Prażmowskiego. Ponieważ ułani ci zostali uznani za bohaterów, siódemka ta rozrosła się do niebywałych rozmiarów. Znalazłem informacją, że członkiem jej był m.in. „nasz” generał Orlicz-Dreszer. Uważam, że i bez tego generał wybitnym człowiekiem. I kto wie jak by się potoczyły losy Polski, gdyby po śmierci Piłsudskiego to on został Generalnym Inspektorem Sił Zbrojnych. Niestety prezydent Mościcki nie był politykiem dalekowzrocznym i mianował na to stanowisko kochającego ułanów Rydza-Śmigłego, zamiast Orlicz-Dreszera, który (choć sam kawalerzysta) widział przyszłość polskiej armii w wojskach pancernych.

Może zimą wrócę do tego tematu.