Wspomnienia Pani Sary Chrynowickiej

Część 2

Jadów

Dobroczyńcą jadowskich Żydów był hrabia Zamoyski. Jeszcze za carskich czasów wybudował im murowaną bożnicę. Dał im też teren pod cmentarz, w miejscu, gdzie znaleziono ciała dwójki Żydów, zamordowanych przez jakiś kryminalistów. W czasie świąt religijnych Żydzi modlili się w jego intencji.

Za cara sporo Żydów z Jadowa, należących do Bundu (żydowska partia socjalistyczna), zesłano na Syberię. Po rewolucji w Rosji wyjechali oni do Ameryki.

Jak byłam w trzeciej klasie Jadów odwiedził biskup katolicki. Przyjechał karetą a w delegacji, która go witała, byli Żydzi z Jadowa, wśród nich rabin, mój ojciec i jeszcze Gedanke. Witali go chlebem i winem na srebrnej tacy. Biskup wyszedł z karety i przywitał po hebrajsku starszych braci w wierze. Żydzi byli zdziwieni, ze biskup wyszedł do nich. Starsi mieszkańcy Jadowa nazywali Żydów starozakonnymi.

W Jadowie stosunki między Żydami i Polakami były dobre. Oprócz z Krzyczkowskim i jego synami, ojciec nigdy z sąsiadami nie miał zatargów. Mnie ani żadnej żydowskiej dziewczyny nigdy nikt nie zaczepił ani nie obraził.

Większość młodzieży była u nas nie usposobiona do endecji (Narodowa Demokracja – polska partia nacjonalistyczna o charakterze m.in. antyżydowskim). Mało było w ogóle endeków. Kiedy w latach 30-tych zaczęli grozić Żydom, Żydzi odbili im dobrze, tak że był potem spokój. Pamiętam: Szedł na przeciwko naszego sklepu Żyd i napadło na niego kilku Polaków. Wujek to widział i poszedł go wyratował. Przyjechał z Palestyny odwiedzić rodzinę, nie był z Jadowa. Został jednak zaaresztowany. Ja pobiegłam na posterunek i powiedziałam, że będą mieć kłopot bo to jest człowiek zasłużony i obywatel angielski. Zadzwonili do komendanta Czarnieckiego i od razu go wypuścili. Potem młodzi Żydzi dowiedzieli się, że biją Żydów w innych miejscach, np. w Mińsku Mazowieckim. Postanowili walczyć. Brali w tym udział Zylberman, Szpiler, Jakob Wąs, Git – z różnych partii. To się działo na jarmarku. Było więcej Polaków niż Żydów. Więcej walk nie było. Zylberman nie był z żadnej partii, był rzeźnikiem z bogatego domu. Szpiler też był z bogatego domu, ale miał upodobania robotnicze. Jakob Wąs był synem felczera, inteligentny człowiek, nieżonaty. On wyjechał miesiąc przed wojną do Urugwaju, nie na stałe, ale jako turysta. Ja byłam z nim w ambasadzie Urugwaju. Przeżył wojnę w Argentynie, a jak się zrobiło tam niedobrze po wojnie, przyjechał do Izraela. Nie mógł się tam urządzić, a że miał rodzinę w Ameryce, namówiliśmy ich żeby go tu sprowadzili i tak też się stało.

Żydzi w Jadowie byli bardzo dobrze zorganizowani. Mieli swoją aptekę , był bank dla rzemieślników – bogatsi wkładali pieniądze ale bez procentów. Był też bank dla handlarzy. Był też tzw. „bank dla biednych” – jak biedna dziewczyna wychodziła za mąż, to organizowali wyprawę i wesele. Z jadowskich Żydów po polsku, choć niektórzy z akcentem mówili wszyscy kupcy oraz większość młodzieży. Nie mówili po polsku chasydzi oraz osoby starsze, urodzone za carskich czasów. Żaden Żyd nie był analfabetą, biedni, czy też nieuczeni Żydzi jak nie pisali po polsku, to pisali po żydowsku albo po rosyjsku.

Ja chodziłam do szkoły polskiej. Kierownikiem był Gębicki, Piłsudczyk, był bardzo dobrym człowiekiem. Miałam wychowawczynię, która mnie uczyła polskiego przez siedem lat. W szkole zaczęłam czuć, że się coś zmienia, bo kiedy napisałam opowiadanie na temat dziesiątej rocznicy niepodległości Polski, dałam koleżance Polce ściągnąć -„Szymcia, daj ściągnąć” - i ona dostała 5 a ja 3, chociaż mieliśmy podobnie napisane. Nauczycielka była pochodzenia niemieckiego i nazywała się Schreiber. Chodziłam też do liceum w Warszawie im. Orzeszkowej na ulicy Nowolipki.(kilku innych Żydów z Jadowa chodziło w Warszawie do szkół rzemieślniczych lub było wolnymi słuchaczami na Uniwersytecie Warszawskim)

Od 1926 roku przez dwa lata byłam w drużynie harcerskiej w Jadowie. W 1928 roku druhna drużynowa powiedziała mi, ze nie mogę do nich dłużej należeć. Zabrali mi mundur. Było mi bardzo smutno, poszłam z ciocią do sklepu, kupiliśmy materiał i ciocia uszyła mi drugi mundur, poszłam w nim do szkoły. Potem krótko należałam do Haszomer Hacair (żydowska organizacja młodzieżowa, dążąca do budowy żydowskiej państwowości w Palestynie), ale mi nie odpowiadali, nie byłam socjalistką, oni mówili, będziemy kształcić Arabow a Arabowie napadali na kolonistów żydowskich. Potem byłam w Betarze (prawicowy żydowski ruch młodzieżowy), tak jak Hillary. Hillary, już po służbie w wojsku zniknął z domu na 6 tygodni, wrócił bardzo głodny, zanim mama dała obiad zjadł cały bochenek chleba. Miał jechać do Włoch, kształcić się na marynarza.

W Betarze byli jeszcze Melcer, Git (ten co był potem w policji w getcie a następnie był w obozie na Saskiej Kępie), do Palestyny wyjechał Potasznik i jeszcze dwóch-trzech.

Komunistami w Jadowie byli m.in.:

-Abram Spiler, pochodził z bardzo porządnej, bogatej rodziny Spilerów, którzy wrócili na starość z USA do Polski, bo chcieli umrzeć w Polsce (umarli długo przed wojna, przedtem zbudowali duży drewniany dom). Jak uciekł w czasie wojny do rosyjskiej strefy, to dostał wyrok 10 lat więzienia, w czasie wojny w 1941 roku zgłosił się do Armii Czerwonej i zginął w jej szeregach.

-Chaim Garnek, mieszkał koło Hawryluka na poddaszu, był w KPP, siedział 7 lat w więzieniu w Łomży, wojnę przeżył w Rosji, jak wrócił po wojnie, to już nie zajmował się polityką, wyjechał do Wałbrzycha. Ojciec przed wojną nie pozwalał mi rozmawiać z Garnkiem, dlatego, że był on komunistą. Miał dwóch braci w Jadowie oraz siostrę w Warszawie. Mówił po polsku.

- Szmuel Gitman, syn kupca Gitmana, był 2-3 lata w polskim więzieniu, po rosyjskiej inwazji w 1939 roku wyjechał na Wołyń, tam przestał być komunistą i żałował swojej decyzji o wyjeździe. Umarł tam na suchoty. Razem z nim na Wołyń wyjechała jego dziewczyna Rachel, córka szewca z Jadowa. W 1941 zabili ją tam Niemcy.

-Była taka komunistka, co wyszła za Garbarskiego, przed wojną wieszali czerwone chorągiewki na domu Orembskiego. Uciekli do Rosji ale potem szybko wrócili. Na granicy podczas jej przekraczania niechcąco zadusiła swoje dziecko.

Mówiła potem, że Rosjanie nie wygrają z Niemcami, bo Niemcy mają dobrą broń a Rosjanie karabiny na sznurkach. I że lepiej umrzeć pod Niemcem niż żyć w Rosji. Opisywali, ze Rosjanie są bezczelni.

-Sympatykiem bolszewików był syn drugiego brata mojego ojca, Dawida Chrynowickiego, Mojshe Chrynowicki. W czasie wojny uciekli do bolszewików, do Białegostoku, przy przekraczaniu granicy bolszewicy ich rozebrali z ubrań, zabrali jego żonie sukienkę, tak, ze goli doszli do Czyżewa, gdzie jakiś Żyd dał im ubranie, tydzień potem wrócili do Jadowa

        W 1920 roku, jak do Jadowa wkroczyli bolszewicy, grupa Żydów z Jadowa organizowała wspólnie z nimi uroczystości. Rodzice opowiadali mi, że jakiś farbiarz bił po twarzy rabina Jadowa za to, że nie chciał przemawiać na komunistycznym wiecu. Prześladowali też księdza i organistę. Potem Wojsko Polskie złapało dwóch z nich, sąd w Wyszkowie skazał ich na śmierć i zostali rozstrzelani.

Jak bolszewicy uciekli z Jadowa, to organista chodził po żydowskich rodzinach i uspokajał, ze nie będzie się mścił.

Przed wojną jakieś 10% Żydów w Jadowie, najczęściej spośród biedaków miało sympatie komunistyczne,10% to byli religijni ortodoksi, 40 % to byli lewicowcy, w tym z Bundu a 40 % to byli sympatycy syjonizmu, zwłaszcza młodzież z bogatszych domów.

Sympatycy Betaru uczyli się języka hebrajskiego, organizowali kolonie dla młodzieży, mieli bibliotekę w domu Majerowicza, co to potem był w Judenracie (Rada Żydowska po 1939 roku).

Zbiórki i marsze były organizowane, za zgoda policji i leśniczego w lesie za cmentarzem żydowskim, po lewej stronie drogi do Radzymina. Przyjeżdżali tam przedstawiciele Macabi (żydowska organizacja sportowa) z Wyszkowa, z muzyką. W czasie świąt syjonistycznych nigdy nie było żadnych przykrości ze strony Polaków.