O roślinach
Roślina towarzyszy człowiekowi od początku jego istnienia. Była już, nim pojawił się jakiś nasz praprzodek. Była już miliony lat wcześniej, gdy po Ziemi chodziły dinozaury. Pewnie była też miliony lat przed dinozaurami, ale o tym nigdy się nie dowiemy. Uczeni spierają się do dziś i będą spierać się zawsze o to, jaki organizm wyższy był na Ziemi pierwszy, kiedy się pojawił i dlaczego. Niektórzy twierdzą, że ryby. I że niektórym gatunkom znudziło się ciągłe moczenie w wodzie, wyszły więc na ląd, zasiedliły go stopniowo, przekształcając się w ssaki, a więc i w nas. Może były to ryby łagodne, które uważały, ze na lądzie jest bezpieczniej. Niestety skutki tej pomyłki odczuwamy do dziś. Ale wakacyjny pęd człowieka ku morzu może być potwierdzeniem tej teorii.
Taka trwająca miliony lat przemiana nazywana jest ewolucją. Ewolucja wiele wyjaśnia, ale nie wyjaśnia dlaczego w ogóle była i skąd się wzięły rośliny. Bo chyba nie z ryb. Jest co prawda teoria, że pierwsze prymitywne rośliny też wyszły z morza, ale jeśli w te ryby od biedy można uwierzyć, bo ryba jakiś tam rozum posiada, to „wychodzenie” roślin z wody jakoś nie trafia mi do przekonania. Dajmy na to, że coś tam rośnie w morzu, jakiś wodorost. Następnie morze wysycha. I co? Wodorost postanawia przekształcić się w kapustę albo sekwoję?
Oczywiście moich dywagacji (przemyśleń) nie należy traktować jako rozprawy naukowej. Gdyby jakiś naukowiec je przeczytał, w co wątpię, pokiwałby tylko głową z politowaniem. Bo tak naprawdę to nikt nie podważa teorii ewolucji, ale jednak jest to tylko teoria. Mogło tak być ale wcale nie musiało.