Zegary w domu
Są momenty w życiu człowieka, że się nie wstydzi swoich lat. Ja, pisząc kolejny fragment eseju na temat czasu mogę posiłkować się swoim bogatym doświadczeniem. Gdybym był młodzieńcem dwudziestoletnim, mógłbym najwyżej zacytować encyklopedię. Oczywiście w sprawach naukowych posiłkuję się poważnym i sprawdzonym materiałem, ale trochę dodaję od siebie. Toteż nie radzę w pełni powoływać się na moje teksty w bibliografii np. pracy doktorskiej.
Poprzednio pisałem o popularnym zegarku na rękę. W domach były jeszcze inne zegarki, ścienne lub stojące, można by rzec monumentalne zegary z wahadłem i kurantami. Ten najsłynniejszy z „Pana Tadeusza”:
„Nawet stary stojący zegar kurantowy
W drewnianej szafie poznał, u wniścia alkowy,
I z dziecinną radością pociągnął za sznurek,
By stary Dąbrowskiego usłyszeć mazurek”
No, może nie taki stary, bo przecież mazurek Dąbrowskiego, od 1927 roku nasz Hymn Narodowy powstał w 1797 roku, a Tadeusz za sznurek ciągnął jak sądzę w dziesięć lat później, ale dla młodego człowieka 10 lat to prawie wieczność. Drugi sławny zegar z kurantem występuje w operze Moniuszki „Straszny dwór”, ba, można powiedzieć, że jest jej głównym bohaterem. W zegarze zamieszkuje bowiem duch, choć raczej niegroźny i dbający głównie o to, by panny tam mieszkające nie popadły w staropanieństwo. Słynną arię Skołuby z III aktu śpiewał basem Bernard Ładysz:
„Ten zegar stary gdyby świat,
Kuranty ciął jak z nut.
Zepsuty wszakże od stu lat,
Nakręcać próżny trud.
Lecz jeśli niespodzianie
Ktoś obcy tutaj stanie,
Pan zegar, gdy zapieje kur
Dmie w rząd przedętych rur.”
Takie zegary (no, może bez duchów) jeszcze trafiają się w odbudowywanych dworkach, pałacach i kościołach. Natomiast jeszcze w wielu domach znajdują się zegary wiszące. Niektóre stare, sprzed stu lub więcej lat, niektóre stylizowane na stare, a niektóre współczesne takie kicze, że aż dziwno, że człowiek to kupuje. Te zegary biją, dzwonią i wydają jeszcze inne dźwięki w zależności od ich stanu technicznego. Raczej nie budzą lecz nie dają zasnąć, więc wymyślono budziki, które o określonej godzinie zaczynają dzwonić. Pomysł zegara sygnalizującego (zazwyczaj akustycznie) żądaną godzinę pochodzi ze starożytności. Według legendy, twórcą pierwszego budzika – zegara wodnego wyposażonego w gwizdek (uchodziło przezeń wypierane o określonej porze z wewnętrznego zbiornika powietrze) – miał być Platon (ok. 400 p.n.e.) W średniowiecznych Chinach stosowano zegary ogniowe z budzikiem – przepalenie nici powodowało upadek ciężarków na metalową tacę. Nowoczesne mechaniczne budziki domowe rozpowszechniły się szeroko w XIX w.
Pamiętam we wczesnym dzieciństwie taki ogromny budzik z dwoma dzwonkami na górze. Robił rzeczywiście ogromny hałas, a potrzebny był (hałas), by zbudzić do szkoły mojego brata. Miałbym ten budzik do dzisiaj, ale pewnego dnia pożyczyła go ciocia, a cioci kot przestraszony dzwonieniem zwalił go z kredensu na podłogę. Jeszcze potem budzik trochę dzwonił, ale miał trudne do przewidzenia narowy – raz się spieszył, raz się późnił, dzwonił w środku nocy itp. toteż kiedyś mój kuzyn postanowił go nareperować. Rozebrał go, wyoliwił i złożył z powrotem, ale zostało mu sporo części, takich trybików, które puszczaliśmy jak bąki. Budzik stał się atrapą i został wyrzucony, brat poszedł do wojska, a tam już budzik nie był mu potrzebny.
Ile zegarów było kiedyś w domach powiedzmy na początku XX wieku? W zamożnych domach jeden, może dwa. A dzisiaj w moim domu są dwa zegarki na rękę tradycyjne, zegar wiszący wahadłowy, zegar wiszący na baterie, kilka elektronicznych na rękę (przeważnie popsutych przez dzieci), cztery budziki, zegar w komputerze, laptopie, telefonie, programatorze centralnego ogrzewania, w kuchence, telewizorze, DVD… Może o czyś zapomniałem?
Szkoda, że wraz z zegarkami nie przybywa czasu.