Aby do wiosny…
No to przekroczyliśmy już środek zimy! Oczywiście jeżeli założymy, że początek zimy jest 1 grudnia. Bo jeśli przyjmiemy tradycyjną porę zimy, od 22 grudnia do 21 marca, to do środka zimy jest jeszcze daleko. Wypada to mniej więcej 5 lutego. Ja oczywiście wolę tę pierwszą możliwość, bo nie tylko mamy już „z górki” ale też zdrowy rozsądek podpowiada, że grudzień jest bardziej miesiącem zimowym niż marzec.
Gdybyśmy przeciętnego człowieka zapytali, ile trwają poszczególne pory roku w wersji kalendarzowej, pewnie by nie odpowiedział na to pytanie, ale gdyby miał przy sobie papier i długopis, podzieliłby 365 na 4 i wyszło by, że każda pora roku ma 91 dni i 6 godzin. Zresztą w powszechnym odczuciu zima trwa tyle samo czasu co jesień, lato czy wiosna. Tymczasem – nie!
Wiosna ma 92 dni i 21 godzin, lato 93 dni i 14 godzin, jesień 89 dni i 18 godzin, a zima 89 dni i 1 godzinę. Jakby tego było mało, początek każdej pory roku wyznaczany jest za pomocą skomplikowanych obliczeń i wypada czasami 21, 20 lub 22 dnia miesiąca. Gdyby cały świat przyjął moją metodę rozpoznawania pór roku, cała armia naukowców poszłaby na bezrobocie. Dlatego nie liczę na sukces, podobnie jak wynalazcy, którzy wynajdą albo już wynaleźli samochód napędzany wodą. Co prawda „moja zima” trwa aż 90 lub 91 dni, ale za to wiosna zaczyna się już 1 marca. Co za radość dla zakochanych, stęsknionych za przyspieszonym biciem serca, spoczywającego w okowach śniegu, mrozu i lodu. Te gorące serca przyspieszą topnienie śniegu, jeśli jeszcze będzie leżał, a kiedy słowiki zobaczą przytulające się pary, wcześniej zaczną swoje trele, a bzy… I tak dalej, i tak dalej. Jednym słowem z wcześniejszej wiosny płyną same korzyści. A tu nam każą czekać aż do 20 marca. ..
Jeśli chodzi o moją prognozę pogody, zakładającą, że 11 stycznia zacznie napływać mróz ze wschodu, to częściowo miałem rację. Rzeczywiście tego dnia ochłodziło się do kilku stopni poniżej zera, ale wciąż jest pochmurno i popaduje śnieg, którego przy wyżu rosyjskim być nie powinno. Po prostu nie wziąłem pod uwagę siły wielu niżów atlantyckich i śródziemnomorskich, które do dzisiaj blokują napływ mrozu ze wschodu, a zezwalają jedynie na mniej groźne podmuchy ze Skandynawii. Ale dla nas to gorzej, bo syberyjskie mrozy już są blisko Białorusi i Łukaszenka już przygotowuje ludność na trudne chwile. I do nas ten syberyjski język sięgnie, a może i dalej pomrozi: Francję, może Hiszpanię. Trzeba się spodziewać, że wino w tym roku zdrożeje, ale to nam, Polakom niestraszno. Żeby tylko cukier nie zdrożał…
A poważnie, idzie mróz, taki poniżej 20 stopni (mam nadzieję, że nie 30). Na ocieplenie możemy liczyć dopiero koło 29 stycznia. Jedna nadzieja, że wymrozi trochę głupoty oraz ukryte w zakamarkach samice komarów, os i szerszeni.
Aby do wiosny...?