Z opóźnieniem zamieszczam moje dywagacje na temat EURO, a to ze względu na chorobę w rodzinie.
ŚWIĘTO (ПРАЗДНИК)
Znowu euforia ogarnęła kraj od Bałtyku po Tatry. Remis z Rosją (w walce bokserskiej byłby to remis ze wskazaniem na Polskę) jest odbierany jako zwycięstwo. A tymczasem sytuacja w naszej grupie jest taka, że Rosjanie nie mogą sobie pozwolić nawet na porażkę z Grecją jedną bramką, a my musimy wygrać z Czechami. Co ciekawe, w przypadku wygranej Grecji, przy remisie Polski z Czechami to oni awansują do ćwierćfinałów razem z Rosją. Wszystko jeszcze jest możliwe, nawet to, że Rosja pojedzie wcześnie do domu. I wtedy dopiero moglibyśmy ogłosić prawdziwe zwycięstwo. Nawet jeśli awansują Czechy i Grecja (to także jest możliwe!). A niektóre kobiety mówią, że piłka nożna jest nudna.
Popadanie w skrajności to chyba nasza specjalność. Komentator sportowy, pan S. do 37 minuty zachwycał się naszą reprezentacją. Gdy padła bramka dla Rosjan, okazało się, że gramy wolno, za szybko tracimy piłkę, linia pomocy nie istnieje, Błaszczykowski nie ma siły, a Obraniaka trzeba zmienić. Jak w drugiej połowie padła bramka dla nas, znowu zachwycał się cudowną grą Polaków. A tymczasem na boisku nic się nie zmieniło, nasi grali od początku do końca tak samo, to znaczy dobrze. A taki komentator siedzi sobie w klimatyzowanym pomieszczeniu, wielki autorytet i pokazuje, że to jest złe, tamto niedobre. Niech wejdzie na boisko i pokaże wszystkim jak się gra.
Jak powiedziałem, nasi grali dobrze, głównie dlatego, że Rosjanie grali źle. Wolno, bez koncepcji, byli cieniem siebie z meczu z Czechami. Wyraźnie było widać zmęczenie na twarzach, biegali ociężale i spoglądali często na zegar. Zdaje się, że zaszkodził im ПРАЗДНИК. Wyglądali tak, jakby świętowali całą noc. A kto jak kto, ale Rosjanie umieją świętować. Przekonałem się o tym na własnej skórze, gdy w zamierzchłej przeszłości byłem w ZSRR w czasie rocznicy Rewolucji Październikowej.
Byliśmy w takim ośrodku wypoczynkowym zagubionym wśród brzozowych lasów, ok. 50 km na północ od Iwanowa, a Iwanowo jest położone ok. 300 km na północny wschód od Moskwy. Moskwa zaś jest 1235 km od Urli na wschód. Jednym słowem – daleko. Nazywał się ten ośrodek Bierezowaja Roszcza co po polsku oznacza brzozowe zarośla. Otóż pewnego wieczoru do ośrodka przyjechało mnóstwo Rosjan płci obojga. Było widać, że to urzędnicy, dyrektorzy i pracownicy tzw. aparatu z żonami. Usunięto nas w cień. Ale po pewnym czasie zostaliśmy zaproszeni na kolację. Dostałem miejsce koło dobrze wyglądającego mężczyzny, który na marynarce miał szereg odznaczeń, może nawet wojennych, bo wyglądał na jakieś 55 lat. Usiadłem, a on przedstawił mi się, ja jemu, ale nie pamiętam co powiedział. Ale za chwilę rzekł do mnie: У нас сегодня праздник czyli: dzisiaj mamy święto. Na stole stały już kieliszki, takie duże „koniakówki”. Mogły pomieścić tak na oko 150 gram, ale każdy wie, że koniaku nalewa się tylko do miejsca gdzie kieliszek zaczyna się zwężać. No i pije się małymi łykami, toteż wielkość kieliszka nie ma praktycznie znaczenia. Okazało się, że jednak ma znaczenie, bo zamiast gruzińskiego koniaku pojawiła się „stoliczna” i to w ilościach hurtowych…
Byli na sali kelnerzy ale biesiadnikom się spieszyło. Sami chwycili za butelki i naleli w kieliszki prawie do pełna. Trzeba było spełnić toast „do dna” za Wielką Socjalistyczną Rewolucję Październikową… Starałem się, ale nie wyszło, w kieliszku zostało tak 1/3 wódki. Najbliżsi mi Rosjanie spojrzeli na mnie z oburzeniem, a w ich wzroku wyczytałem: „ten tu Polak źle życzy naszej rewolucji”. Sąsiad dopełnił mi kieliszek i powiedział: „pij”. Trzy razy operacja się powtórzyła zanim zrozumieli, że ja po prostu nie mogę. Rosjanie zdecydowanie nie mieli kłopotów z wypiciem toastu, także kobiety…
Wczoraj Rosjanie też mieli праздник. Co prawda rocznica była inna, ale tradycja chyba się nie zmieniła. W tym kontekście ociężałość zawodników rosyjskich jest zrozumiała. A Bristol na pewno jest dobrze zaopatrzony…
Błaszczykowski meczu nie wygrał, ale zremisował. Co będzie dalej? Поживём, увидим…